Rate this post

Nadszedł wreszcie oczekiwany dzień wesela Elżuni Bohatyrowiczówny. Justyna miała być pierwszą drużbantką wraz z kuzynem pana młodego panem Jaśmontem. Według zwyczaju podarowała mu własnoręcznie haftowaną chusteczkę ?panna Orzelska nie wystroiła się jak na salony; ubrała skromną białą sukienkę , włosy skromnie spięła a jedyną ozdobą były grona czerwonej jarzębiny we włosach, które pięknie kontrastowały z czernią jej włosów. Bawiła się też świetnie, tańcowała, gwarzyła z innymi pannami ?nie wyróżniała się niczym szczególnym?Jan Bohatyrowicza jeszcze nie tańczył i kobiety siedzące wokół już zaczęły ten fakt omawiać, bo t obyło dziwne- Jan był zawołanym tancerzem?a Jan nie tańczył i zdawało się, że nic go nie interesuje, ale on wodził wzrokiem za panna w białej sukience z jarzębiną we włosach. Nieopodal na ławeczce siedziało dwoje starszych ludzi, którzy spotkali się może pierwszy raz po dwudziestu latach?Marta i Anzelm powspominali trochę stare czasy, pośmiali się ze swojego sentymentalizmu i rozpoczęli rozmowę o Janie i Justynie?Anzelm bał się czy Justyna nie skrzywdzi zakochanego w niej Jana?